środa, 18 stycznia 2017

Znalezione w pamięci cudzoziemki


30.09.2016

Skompletowałam wszystkie potrzebne rzeczy. Oczywiście skompletowałam w głowie, mam to na liście, ale w głowie. Mama chce, żebym miała na piśmie, że tak będzie łatwiej. No dobra, przepisuje z głowy na kartkę.

Zapominam o połowie rzeczy. Czytam kartkę jeszcze raz. Ponownie. Wertuję linijka po linijce. Każdą pozycję z listy, ,, ... dokumenty, w tym: paszport, karta pokładowa... kosmetyki: jak najmniej, wszystko ,,tam" się kupi, suszarka, prostownic..Zaraz, na co komu suszarka i prostownica? Nie ma sensu". A jednak wzięłam. Był sens.

Ukradkiem spogląda na mnie ona. Uśmiecha się, ale widzę w jej oczach strach. Przerażenie i żal. Zaszklone oczy zaraz poleją łzy. Ale wychodzi wcześniej - nie polały się.

Przełykam ślinę. Mam sucho w gardle. Jak cholera sucho. Nie mam za co przepraszać, nie będę przepraszać, nie chcę. Nie mam za co. Ja po prostu wyjeżdżam. Nic wielkiego. Jestem zwykłym pokoleniowcem, podzieliłam los pokoleniowca. Nie ma co płakać. I przepraszać za to też nie ma co.

Wyszłam na spacer, przewietrzyć umysł.

31.09.2016

Chwila.. nie ma takiego dnia. Chyba ktoś pomylił priorytety, niestety.


01.10.2016

Pada. Za oknem nieprzyjemnie. Studenciaki szykują się na nowy rok akademicki, jupi jupi jej jej. I kolejne pokolenie młodych, dobrych ludzi z ambicjami wypierdolenia z tej małej mieścinki wzięła i wypierdoliła w podskokach. Dziwić się? Nie ma co. Kolej rzeczy taka.
Wracam na krótko pamięcią do czasu, kiedy to moje przyjaźnie poszły się rozpiździć na kilka części, ,,...a bo ta do Olsztyna, a ta poszła do Białegostoku,  oooo a pamiętacie ją? Nooo kurde tę grubą blondynę z III g. Nooo to ona chyba za granicę. Niby angielski ogarniała, ale jakoś tak słabo. Nie wiem, może sobie da radę". Albo:,,Olsztyn? ja to tylko Olsztyn, blisko domu. Albo Białystok, ewentualnie... to bliżej",  ,, Weeeź, ja to spierdalam do Wawy. Wiadomo. Wawa forever". Trzeci obóz: ,,TRÓJMIASTO FOREVA END EVA SZMATY!" Eh. I tak to się jakoś rozjechało...

Przynajmniej po Polsce człowiek pojeździł, że niby w odwiedziny do przyjaciół. No tak. Odwiedziny były. Z wódką na czele. Ale tak się najlepiej odwiedza.

Koniec wspomnień.

02.10.2016

Wspomnień brak.


03.10.2016


Słońce wyszło zza chmur. Otwieram okno, niech trochę wpadnie tu świeżego powietrza. Promieni słonecznych trochę też - pewnie długo ich nie ujrzę. Zamyśliłam się przez chwilę. Spojrzałam na ten piękny widok zza okna. Jak obrazek. Taki piękny... I te drzewa. I niebo. I jezioro. Jezu, nostalgicznie i wręcz melodramatycznie zrobiło się.
Zamykam oczy. Otwieram oczy. Zamykam ponownie. Otwieram. Ah, no tak - ja mrugam. No.. i melodramatyzm chuj strzelił.

Wyjeżdżam do dziadków. Biorę mamę pod pachę. I jedziemy. Trzeba życia zaznać trochę. Pogadać, pośmiać się, a  w duchu poryczeć tak bezpardonowo i z nietaktem, jak te owce w chlewie.


04.10.2016

Nie mam pojęcia co robię. Niby tak głupio już dramatyzować, ale jakoś nieswojo jest siedzieć przed TV i oglądać ,,Kuchenne rewolucje".

Myślę o niczym. Wyłączam się. Chłonę obrazy, zapachy, uczucia, atmosferę. Dywan na ścianie z JP2.

05.10.2016

,,Jutro o tej porze jestem już tam". I tak cały dzień. Do kurwy nędzy.....
Ale pozałatwiane mam wszystko.

W nocy nie mogę spać. Biorę szampana i idę do rodziców. A co mi tam. Pijemy i gadamy. Jak zwykle. Jakoś tak fajnie. I żal trochę...

Oczywiście spałam 2 godziny.


06.10.2016

Dłuuga podróż. Deszcz. Deszcz. Deszcz... szczęściem moim jest dach nad głową.

Trochę zamieszania na miejscu. Jakieś samoloty latają. Czas pożegnań. Siedzę w poczekalni. Myślę.. Wyciągam telefon, wybieram numery.
,,Ej, wiesz co... wyjeżdżam, chciałam tak po prostu Ci powiedzieć". I tak z kilka razy.

Słyszę po prostu ,,Bądź szczęśliwa".
Dobra. Będę.

Pożegnanie -  głos się zaciął. Chryste.... nie rób mi tego teraz no. Przecież się nie zawrócę. I nie zawróciłam. Poszłam. Przeszłam. Przez bramkę - jedną, drugą, trzecią, pięćdziesiątą kurwa jego mać. I czekam.

Góra, góra, góra - jezu moja czaszka płonie, zaraz wybuchnie i mój mózg nie będzie w stanie już nigdy więcej niczego wymyślić, nieeeee  Ok. Przełykam ślinę - jeeezus maria, uszy mi płoną! Uff... Już. Lecę. Ja lecęęęę !!

I co?

Czuję ulgę.


C.d.n. 
K.