środa, 18 stycznia 2017

Znalezione w pamięci cudzoziemki


30.09.2016

Skompletowałam wszystkie potrzebne rzeczy. Oczywiście skompletowałam w głowie, mam to na liście, ale w głowie. Mama chce, żebym miała na piśmie, że tak będzie łatwiej. No dobra, przepisuje z głowy na kartkę.

Zapominam o połowie rzeczy. Czytam kartkę jeszcze raz. Ponownie. Wertuję linijka po linijce. Każdą pozycję z listy, ,, ... dokumenty, w tym: paszport, karta pokładowa... kosmetyki: jak najmniej, wszystko ,,tam" się kupi, suszarka, prostownic..Zaraz, na co komu suszarka i prostownica? Nie ma sensu". A jednak wzięłam. Był sens.

Ukradkiem spogląda na mnie ona. Uśmiecha się, ale widzę w jej oczach strach. Przerażenie i żal. Zaszklone oczy zaraz poleją łzy. Ale wychodzi wcześniej - nie polały się.

Przełykam ślinę. Mam sucho w gardle. Jak cholera sucho. Nie mam za co przepraszać, nie będę przepraszać, nie chcę. Nie mam za co. Ja po prostu wyjeżdżam. Nic wielkiego. Jestem zwykłym pokoleniowcem, podzieliłam los pokoleniowca. Nie ma co płakać. I przepraszać za to też nie ma co.

Wyszłam na spacer, przewietrzyć umysł.

31.09.2016

Chwila.. nie ma takiego dnia. Chyba ktoś pomylił priorytety, niestety.


01.10.2016

Pada. Za oknem nieprzyjemnie. Studenciaki szykują się na nowy rok akademicki, jupi jupi jej jej. I kolejne pokolenie młodych, dobrych ludzi z ambicjami wypierdolenia z tej małej mieścinki wzięła i wypierdoliła w podskokach. Dziwić się? Nie ma co. Kolej rzeczy taka.
Wracam na krótko pamięcią do czasu, kiedy to moje przyjaźnie poszły się rozpiździć na kilka części, ,,...a bo ta do Olsztyna, a ta poszła do Białegostoku,  oooo a pamiętacie ją? Nooo kurde tę grubą blondynę z III g. Nooo to ona chyba za granicę. Niby angielski ogarniała, ale jakoś tak słabo. Nie wiem, może sobie da radę". Albo:,,Olsztyn? ja to tylko Olsztyn, blisko domu. Albo Białystok, ewentualnie... to bliżej",  ,, Weeeź, ja to spierdalam do Wawy. Wiadomo. Wawa forever". Trzeci obóz: ,,TRÓJMIASTO FOREVA END EVA SZMATY!" Eh. I tak to się jakoś rozjechało...

Przynajmniej po Polsce człowiek pojeździł, że niby w odwiedziny do przyjaciół. No tak. Odwiedziny były. Z wódką na czele. Ale tak się najlepiej odwiedza.

Koniec wspomnień.

02.10.2016

Wspomnień brak.


03.10.2016


Słońce wyszło zza chmur. Otwieram okno, niech trochę wpadnie tu świeżego powietrza. Promieni słonecznych trochę też - pewnie długo ich nie ujrzę. Zamyśliłam się przez chwilę. Spojrzałam na ten piękny widok zza okna. Jak obrazek. Taki piękny... I te drzewa. I niebo. I jezioro. Jezu, nostalgicznie i wręcz melodramatycznie zrobiło się.
Zamykam oczy. Otwieram oczy. Zamykam ponownie. Otwieram. Ah, no tak - ja mrugam. No.. i melodramatyzm chuj strzelił.

Wyjeżdżam do dziadków. Biorę mamę pod pachę. I jedziemy. Trzeba życia zaznać trochę. Pogadać, pośmiać się, a  w duchu poryczeć tak bezpardonowo i z nietaktem, jak te owce w chlewie.


04.10.2016

Nie mam pojęcia co robię. Niby tak głupio już dramatyzować, ale jakoś nieswojo jest siedzieć przed TV i oglądać ,,Kuchenne rewolucje".

Myślę o niczym. Wyłączam się. Chłonę obrazy, zapachy, uczucia, atmosferę. Dywan na ścianie z JP2.

05.10.2016

,,Jutro o tej porze jestem już tam". I tak cały dzień. Do kurwy nędzy.....
Ale pozałatwiane mam wszystko.

W nocy nie mogę spać. Biorę szampana i idę do rodziców. A co mi tam. Pijemy i gadamy. Jak zwykle. Jakoś tak fajnie. I żal trochę...

Oczywiście spałam 2 godziny.


06.10.2016

Dłuuga podróż. Deszcz. Deszcz. Deszcz... szczęściem moim jest dach nad głową.

Trochę zamieszania na miejscu. Jakieś samoloty latają. Czas pożegnań. Siedzę w poczekalni. Myślę.. Wyciągam telefon, wybieram numery.
,,Ej, wiesz co... wyjeżdżam, chciałam tak po prostu Ci powiedzieć". I tak z kilka razy.

Słyszę po prostu ,,Bądź szczęśliwa".
Dobra. Będę.

Pożegnanie -  głos się zaciął. Chryste.... nie rób mi tego teraz no. Przecież się nie zawrócę. I nie zawróciłam. Poszłam. Przeszłam. Przez bramkę - jedną, drugą, trzecią, pięćdziesiątą kurwa jego mać. I czekam.

Góra, góra, góra - jezu moja czaszka płonie, zaraz wybuchnie i mój mózg nie będzie w stanie już nigdy więcej niczego wymyślić, nieeeee  Ok. Przełykam ślinę - jeeezus maria, uszy mi płoną! Uff... Już. Lecę. Ja lecęęęę !!

I co?

Czuję ulgę.


C.d.n. 
K.



czwartek, 9 czerwca 2016

Uwaga, CIOTODRAMA!

Musicie się ze mną zgodzić, no chociaż spróbujcie przyznać mi rację, że zjawisko ciotodram nie jest Wam obce.

Może na początek przybliżmy sobie sam termin ,,Ciotodramy". Etymologia tego słowa wskazuje na połączenie ze sobą dwóch członów ( co w tym wypadku w sumie ma sens) słowa ,,ciota" i ,,dramy".

,,CIOTA" - cóż to jest? A może kto? Może to lewak, a może obywatel. Może katolik, prawosławny, a może prawicowiec...(na pewno nie!!!!!! ) Osoba homoseksualna? LGBT!!! - krzyczą z lewej. PEDAŁY, LESBY - krzyczą łyse, wielkie kloce z chlubną koszulką konkubenta. No trudno zdefiniować w sumie. Pewnie prawda jest po środku, czyli ta ,,gówno-prawda" z przysłowia Górali.






,,DRAMA" - jak nic kojarzy się z dramatem, nie? A dramat? Cóż to za cudo jest.... Jakieś odległe pojęcie ze szkoły średniej (żeby to średniej, może gimbazy), coś tam było z epiką, liryką i dramatem, nie? Jakieś kozły, dionizje, jakieś orgie. Coś z Szekpirem, jakimś Edypem, co ruchał matkę, a później nie miał oczu - tragiczne i bez polotu w sumie.




Tyle słowem wstępu.


Z obserwacji otoczenia śmiem twierdzić, że ciotodramy stały się niejako stałym elementem życia. Składową naszego istnienia. Co więcej, niekiedy idziemy , czy to na imprezę, czy to na spotkanie, czy to na tindera z pewnym nastawieniem, że będzie ciotodrama.  Ale! Ciotodrama - ciotodramie nierówna, każda jest inna, bo my-ludzie jesteśmy inni, indywidualni i takie tam (na temat oryginalności można sobie poczytać tu:  http://pokolenie-ygrek.blogspot.com/2016/04/3-dowody-na-to-ze-nie-jestem-taka-jak.html )



1. Ciotodrama - nie chcem, ale muszem 

Jest wtedy, kiedy osobnik jest świadomy swojej skłonności do ,,nadmiernej" reakcji na powiedzmy czynniki zewnętrzne. Po prostu, taki charakter, geny, wychowanie. Nie jego wina. Ona/on z tym walczy i to się chwali. A kończy się... no... jak zwykle. Nie muszę chyba wspominać, że zapraszanie takiej osoby to to samo, co igranie z bombą zegarową. No ale, jak to przyjaciel kumpla, który akurat jest w potrzebie, albo stary znajomy powszechnie tolerowany... cóż zrobić. Zapraszać i odliczać sekundy.






2.  Ciotodrama na parze 


O tak! Mój ulubiony temat, czyli ciotodramy wewnątrz związków partnerskich, konkubinatów, małżeństw czy tam jeszcze czegoś.  Jeżu Chrystu, to jest dopiero brudna bomba. Napchana byle czym, żeby się trzymało, ale jak wybuchnie to nie ma co zbierać. Po ludziach, którzy znaleźli się w polu rażenia też nie ma co zbierać - zawsze cierpią, albo fizycznie, albo moralnie. Ciotodrama na parze, jest zawsze skrytym zabójcą - spotkania towarzyskiego, dobrej imprezy, czy po prostu zwykłej domówki z popcornem, lots of piwa i vódki i męczenia kolejnego sezonu FRIENDS. I jedno zdanie wystarczy... uśmiech, uwaga i BANG!!! Rozwód, łzy, pot i wino.



I lawina ciotodram się rozpoczęła.....





I koniec imprezy. 




3. Ciotodrama na pięści 

Taka sytuacja: są sobie kumple K i P -  dobrzy przyjaciele, idą na imprezę, dobra zabawa, muza jeszcze lepsza, laski niekoniecznie, ale wódka naprawia to drobne niedociągnięcie. Nieważne. Ważny jest fakt, że po którymś tam kieliszku wódki P strasznie ucicha, siedzi w kącie, straszny z niego introwertyk. Nie jest na poziomie zgonu, po prostu, wyciszył się smutno. Wychodzi na balkon. K do niego dobija, pyta : o co kaman? Cisza. I jest ta nostalgia. I nagle P odpowiada: ja mam kurwa już dość. K jest w szoku. Jest już napięcie, nie wie o co chodzi. Ludzie z imprezy wiedzą, że coś się dzieje na balkonie, że jest wymiana zdań. Krzyki może, może jakieś rozkminy o życiu. Ale w sumie ciężka atmosfera. Jakoś coraz głośniej, chyba będą się bić. Ale to kumple! Jak oni mogą?! No mogą. I dają sobie w pysk, nikt nie wie o chuj chodzi. Na drugi dzień grupowa wiadomość na fejsie - ,,wszystko okej , mała ciotodrama, sory ludzie". 








haha! ... 



4. Ciotodrama - ,,życiówka" 



Życióweczka jest wszechobecna. Każdy ją przeżywa, każdy ma jakiś moment. Ale grunt to przeżyć ją z honorem, no na przykład ze sprawdzonym gronem, zaufanym, najlepszymi mordeczkami i do picia i do rozmowy i do życia. 
Umówmy się, kiedy podchodzisz do obcych osób, oczywiście z alkoholową odwagą, to nie musisz zaczynać zdania od tego, jak Ci w życiu źle. To nie kończy się zbyt dobrze. 
No ale, jak już zainteresujesz potencjalnego odbiorcę twoich gorzkich żalów, to na pytanie: Oj, co się stało? Nie odpowiadaj z miną zbitego psa, łzami w oczach i teatralnym spuszczeniem wzroku w dół: Nic...  

Proszę, DO NOT THIIIS... ;<  















TYMCZASEM 

,,Cioty (złote baby, wróżki, czarownice) – kobiety zajmujące się u niektórych plemion słowiańskich magią. Jak większość informacji dotyczących wierzeń słowiańskich informacje na ich temat przetrwały w tradycji ustnej i zostały spisane dużo później, tak więc informacje nie są stuprocentowo pewne."   (Słownik SJP z internetów)


,,Drama stosowana (ang. applied drama) to interaktywna metoda pracy z grupą wykorzystująca naszą naturalną umiejętność wchodzenia w role. Uczestnicy wchodzą w świat fikcji, w którym mogą wypróbowywać nowe zachowania."  ( jakaś mądra strona, też z internetów)




Życie bywa zaskakujące! 

No ale cóż, natury nie oszukamy. Po prostu ciotodrama jest wpisana w życie. A teraz, wybaczcie, idę szukać powodu i nakurwiać ciotodramę! Strzeż się B. ;)






piątek, 22 kwietnia 2016

3 dowody na to, że ,,Nie jestem taka, jak wszystkie!"


Znasz to uczucie, gdy idziesz sobie ulicą, mijasz swoje bloki, trochę stare, pamiętające czasy Gierka i nagle spotykasz na swojej drodze grupę mężczyzn, którzy chyba też Gierka pamiętają, odzianych w kamizelki tzw. oczojebne, grzebiących coś w tych starych tynkach, chodzących na rusztowaniach, precyzyjnie badających każdy zakamarek bloku, a najbardziej podwórko i ławki. Nie czepiam się, przerwa w pracy zawsze spoko, dymka przyjarać też spoko, a jeszcze w takim towarzystwie!

I jak już sobie grzecznie idziesz, to nawet nie wiem, jakbyś się starała, musisz, MUSISZ zawsze tę ferajnę od siedmiu boleści minąć. Panowie Robole, mile skomentują, bądź zagwiżdżą, zapodadzą jakąś dobrą melodyjkę, co poniektórzy, Ci bardziej nieśmiali, skomentują coś cicho pod nosem, jakby do siebie, jakby do kumpli, a skutek taki, że i Ty słyszysz i kumple słyszą i mieszkańcy osiedla również.





Co wtedy sobie myślisz? Ja na przykład myślę, że po jaką cholerę mają na mnie gwizdać? Czuję się nie tyle onieśmielona i zażenowana, co pospolita! A pospolita to nie jestem. Mogę to z łatwością udowodnić. Każda z nas może to sobie udowodnić. Proszę, oto 3 dowody na to, że nie jestem taka, jak wszystkie. 



1. Szanuję sobie swój styl. Indywidualny, odmienny, po prostu mój. Mój styl łączy moją osobowość i najnowocześniejsze trendy. Wygodna, luz, ale indywidualność przede wszystkim. Nikt nie ubiera się, tak samo jak ja. Bo ja, to ja. I koniec. 






A ponadto, to cenię sobie takie marki jak Ha i EM.... itd. 


2. Ja, w przeciwieństwie od innych, zajarałam się byciem fit. Bardzo lubię przed treningiem robić sobie selfie, to taka dokumentacja moich osiągnięć na siłowni. 





3. Mam swoje pasje, zainteresowania, lubię być wegetarianką. Czasami. Umiem kreatywnie myśleć, mam źródła niespożytej energii, ,,lekkie pióro" - prowadzę bloga. Bo mnie na to stać, bo mogę rzucić wyzwanie światu. 

To są moje 3 dowody. Podaj swoje.



No tak, jesteśmy masą. Indywidualizm poszedł dawno na spacer i długo nie wraca. I pewnie długo nie wróci, chyba w ogóle.


środa, 6 kwietnia 2016

Tragiczna ballada o nalewaniu piwa.



***

- Kiedyś byłem rozchwytywany i otrzymywałem masę zaproszeń na imprezy - wspomniał młodzieniec, już nie podlotek, ale i nie starzec. Jakiś Jan- znajomy kumpel dobry. Otworzył piwo - Chcesz?
- Tak, nalej. No a teraz? - pytasz go.
- Stary... teraz - sobota, wieczór, a ja przed TV ,,Małych Gigantów" napierdalam.
-  No trochę zmieszałeś mnie tym tytułem. Janek, przecież Ty nie lubisz dzieci, zawsze nazywałeś je krzykliwymi bachorami, niewdzięcznymi pasożytami i bastionem żydostwa - najdelikatniej rzecz ujmując.
- Wiem, stary...  Zdrowie! - podniósł kufel do góry.
- Na zdrowie Janek, na zdrowie... za spotkanie - uśmiechnąłeś się tak jakby gorzko i przez łzy.

I wtedy przyszła Ona.
Janowa żona, we mgle otulona, blond włosy krótkie,
dłonie malutkie,
beżowa sukienka z  SugarFree,
usiadła na sofie mrucząc do siebie - Janek, nalej mi.
/
Na słowa swej lubej
Janek  wstał powoli, wziął się pod boki,
poprawił spodnie, koszulkę naciągnął i leje.
Leje powoli, z wielką precyzją, skupieniem na twarzy
Bo nikt jeszcze nie wie, że właśnie teraz jego
najbliższy los się waży.
Wziął więc butelkę, w drugą dłoń kufel, magiczne swe dłonie wprawił w ruch.
Zaciska zęby, przymruża oczy i... Jest!
,,O! Pij, me Słońce! Zobacz - nalane, jak trzeba" - wykrzyknął szczęśliwie i nutą dumy
,, Widzę, mój stary, jest jak należy. Pójdę więc po trochę talerzy"
 /
Przyniosła talerzy, sztuk trzy.
Ciasto zaczęła rozdzielać
Usiadła na sofie, nogi zarzucając, gwizdała radośnie niecny plan obmyślając.
,,A gdyby tak spłodzić sobie bobasa
a później uwiązać przy sobie
tego fagasa?"
Byłby to nawet plan rezolutny,
gdyby nie to, że Janek, jej wybranek
bywa w kwestii dzieci niezwykle okrutny
w poglądach. 
Piwo nalane, na stoliczku stoi
Ona czuje w sercu, że się trochę boi
idzie więc do toalety, podpudrować nos
żeby w ciszy obmyślić swój ostateczny cios.


- Wiesz co, Janek? Ja chyba już pójdę - mówisz do kumpla, którego jak sam uważałeś jeszcze przed chwilą tak dobrze znałeś.
- Ej, niedługo odpalamy program! Zostań, będzie fun.
- Po tym wszystkim to daj mi chłopie gun.









niedziela, 14 czerwca 2015

KONIEC POCZĄTKIEM , filozoficzne pierdy

Teraz siedzę gdzieś, trzymam plik kartek, skreślam ołówkiem, podkreślam długopisem, kasuje w pliku, wstawiam wykresy. Takie tam, magisterskie rzeczy. Po co?
- żeby mieć,
- żeby spełnić studencki obowiązek,
- żeby wyjechać... gdzie,
- żeby pójść w spokoju do pracy w zawodzie < tak, tak>

- żeby, hm...

Filozoficzne pierdy.

1. dziękuję w imieniu twórczyń bloga, za docenienie Pokolenia Y przez naszych współbraci i współsiostry z grupy! Fajowo :)

2. Ja dalej będę pisać. serio. Fajnie, jak będziecie czytać. A jak nie.. no nic... Poproszę Teresy, żeby coś napisała. Albo Magdy, będzie wtedy fejm! ;)

koniec początkiem - o to chodziło w tym tytule, nic głębszego. Nie o bóle wszechświata, ,, co ja zrobię ze swoim życiem?" albo ,, o nie, zniżki studenckie! o nie, może się zapiszę na kolejną mgr?!"Albo ,, O nie, o nie, Iphone taki drogi, a ja taka biedna".
Naprawdę. Kto by się przejmował takimi rzeczami przecież...


Do spisania
K. 



niedziela, 31 maja 2015

Nie mogę teraz, zarobiona jestem - TOP 10, no może 11 seriali.

Na nic nie ma czasu. Typowa sytuacja dla zapracowanych, nauczonych i wiecznie w biegu ygreków. Ale co się dzieje, kiedy już wymówki nie wystarczają? Kiedy mamy czas i nawet nie wiem, jakbyśmy się starali, ale mamy czas!

To ja mam propozycji kilka na taki stan rzeczy.
Seriale.

Od kiedy iiTV zamknęli, popłynęły mi łzy krokodyle. Pozostał mi Kinoman, polecam go dla tych, którym niestraszny obraz zapikselowanych twarzy  i wystarcza lektor - seksowny syntezator. Ale od biedy, za darmoszkę, przejdzie. (Są jeszcze inne sposoby, ale nie powiem, bo nie)
A teraz moja subiektywna ocena top seriali, które na przestrzeni 5 lat studiów, zmieniły moje życie! Na lepsze oczywiście.

1.  Sons of Anarchy -  jeżeli ktoś jeszcze jest wkurzony na Martina, że uśmierca swoje postaci jak nienormalny, to zapewniam, że większego wk złapiecie przy tym. Tacy przystojni, tacy z tatuażami i motorami. Eh! No i soundtrack <3
10/10


2. Game of Thrones - tak, przy I sezonie myślałam, że wyjdę z siebie i stanę obok ( Stark [*]) .
Teraz oglądam, bo świetny świat tam jest. Polecam książki :D Mega ekstra. 9/10



3. Breaking Bad - zdobyło moje serce  już w pierwszych odcinkach - wiecie, kiedy musieli rozpuścić ciało w kwasie, tylko trochę tam nie poszło i się sufit zawalił (enigmatyczne, ale prawdziwe). 8/10



4. The Suits - po polsku: W garniturach. dobrze tak popatrzeć, wiecie na co. Garnitury, luksusik, i takie tam.
8/10

5. The walking dead - teraz to tam ciągnę ten serial bardziej z sentymentu. Zaczęłam na II roku studiów, pamiętam jak słońce wschodziło na warszawskim Słodowcu, a ja podziwiałam serialowe widoki. 6/10



6. Rodzina Borgiów - skończyłam chyba przy 3 sezonie. Teraz nie wiem, co tam słychać. Pamiętam niezwykle sprytnego i rozpustnego papieża i niezwykle rozpustną i uroczą zarazem jego rodzinę. No i serial kostiumowy, ja lubię bardzo :D No i Jeremy Irons. 7/10


7.  House Of Cards - tutaj zdania są podzielone, że niby później nuda, że niby nic się nie dzieje. A ja kocham Kevina Spacey. I plus za sposób narracji i klimat.

Bob Birch: Więc skłamałeś w żywe oczy?
Frank Underwood: Nie, zmieniłem parametry obietnicy.
BB: To kłamstwo.
FU: To polityka.

I pozamiatane. 8/10




8. Shameless - na początku oglądałam z niedowierzaniem, a w mojej głowie pojawiał się co raz większy napis WHAT THE ..?!  Ale już tak po 2 sezonie, wkręcasz się w kolejne 2 i tak leci. Alkoholik z rodziną, tak po krótce. 6/10





9. True Detective - na ten serial polecam przygotować się psychicznie, bo klimat serialu, jest tak ciężki, że można się poddusić w trakcie oglądania. Aktorzy-pierwsza klasa. W ogóle! Polecam, 9/10




10. Teraz polski akcent! A takich będzie chyba dwa. ,,Wataha" - polska produkcja HBO. Widać. Dla mnie: ciekawe zjawisko, dobra produkcja, klimat, temat, muzyka! Jak na polskie warunki (dla mnie się liczy tylko Fala Zbrodni i Ekstradycja), to super dobre , 8/10 . Polecam, odcinki można znaleźć na YouTube 







11. Misja Afganistan - musiała się tu pojawić. Oglądałam. Niezapomniana muzyka końcowa! ;) taka trochę ,,grube rapsy" Radzę sprawdzić. 




A jakby Wam się sezony pokończyły, i niebezpiecznie dziwnie będziecie mieli czas, to polecam: 





11 sezonów! In your face! 


k.

czwartek, 28 maja 2015

MATKA POLKA






,,Żyj tak, byle by nie zostać kurą domową, nie bądź matką polką do cholery, bo cię stać na więcej!"

Tak, jakby te Maki Polki mało robiły.
A jak zostanę, to co? Źle? Założę bloga-parentigowego.

A teraz mała retrospekcja...

1. Do kogo leciałaś, jak Ci się wzięło i przewróciło przeokropnie na podwórkowym trzepaku (bo jeszcze dzieciństwo mieliśmy idealne, aktywne, eksplorujące, niedotykowe, gdzie nie było wi-fi, a zamiast x-boxa mieliśmy pudło - imitację dachu naszej bazy) .

2. Z kim czekałaś w niekończącej się kolejce w przeokropnie przerażającej przechodni pełnej innych zasmarkanych dzieci?

3. Kto Ci herbatę przynosił, ciepłą, gorącą wręcz. Wrzątek, no niech będzie - malinowy? Bo ,,coś źle wyglądasz, pij, na zdrowie".

4. A tyłeczek podcierać to się sam nauczyłeś od razu? Oj chyba nie... i ja też nie. I chyba wiem, kto nam pomagał.

5. A komu robiłaś, bądź ,,łeś" piękne, nietuzinkowe naszyjniki z kolorowego makaronu, nadziewanego na nitkę, profesjonalnie. Albo, dla kogo odciskałeś na laurce w kształcie serca swoje dłonie , umaczane uprzednio w kolorowej farbie?

6. A kogo wypatrywałeś w tłumie, gdy stałeś w kolejce do Pierwszej Komunii? ( bo ja osobiscie, przyznam, że księdza to się bałam, a kwestie Jezusowe , były ważne i respektowane, aczkolwiek przyjmowane z przerażeniem, lekkim).

Ja wiem. I Ty też wiesz.

Dlatego, nie wiem, czy stać mnie na więcej. Myślę, że bycie matką jest wartościowe, i tyle. Ot, i konserwatyzm!

Ale! jeszcze długa droga przede mną.
wiadomo

praca
mieszkanie / mdm
kredyt
średnia krajowa
#życie na bogato #zbyt pochopnie
emigracja
powrót z emigracji
ponowna emigracja
kredyt
#utrzymanie 1 osobowego gospodarstwa domowego



p.s. grafiki to fenomenalne rysunki Marty Frej, polecam!

Macie linka; https://www.facebook.com/marrafri?fref=ts










Z okazji dwóch dni po ,,Dniu Matki", życzę wszystkim matkom dobrego dnia!