Pogoda za oknem, w końcu na termometrze dwójka z przodu, ludzie tacy uśmiechnięci,
miasta bardziej kolorowe, dzień coraz dłuższy, już po świętach, więc bliżej
maja, zapach morza, wiatru, dymu papierosowego i frytek – wszystko ze sobą
współgra idealnie, nawet butelki po piwie ładnie wyglądają – wbite w piasek,
nostalgicznie czekające na wyrzucenie. Tak, tak, chyba znowu nie będzie na
poważnie.
O tym, że ,,choćby walił się świat – wiosna przyjdzie i tak”
już dawno (stosunkowo) śpiewała dla ,,Przedwiośnia” Kayah. ( #Żeromski #lektura #film #młodyDamięcki
#hot) . Dla chętnych - niespodzianka na końcu.
I wszyscy się zgodzą, że po wielu perypetiach zmienno-pogodowych,
wiosna zawitała! Na jeden dzień.
Ach w końcu można
wyjść, ach w końcu można rozkoszować się przyrodą, wszystko dookoła takie
żywotne , jurne , energiczne i wyrywne.
Zadowolona i podekscytowana faktem wiosny, napiszę o kilku
sprawach, które stawiają mnie w sytuacji na rozdrożu i dają poczucie głębokiego
tragizmu.
SŁOŃCE
Jest cudowne, kocham słońce, daje
mi witaminę D, energię, opaleniznę i szczęście. Ale! Oślepia kierowców –
ŁATWIEJ O WYPADEK. Ale! Nie widzę ekranu mojego smartfona i muszę strasznie
mrużyć oczy, co wywołuje zmarszczki mimiczne, w moim przypadku to chyba już je
pogłębia. A gdy już tego słońca nie ma,
to też źle.
DZIEŃ GORĄCY, WIECZÓR CHŁODNY
Cóż zrobić? Jak się ubrać? Prawie nigdy mi się nie udaje. Jak
rano zaszaleję i nałożę balerinki, tenisówki, albo już skarpetek nie nałożę (do
balerinek) – to wieczorem tak szybko wracam, że funduję sobie jogging (mały) i
łzy mi lecą z zimna. No nie trafię nigdy, może złapię inspirację modową od
Magdy! – polecam posta przy okazji.
PARKI
Od razu rozwieję wszelkie przypuszczenia
– nie, nie jestem dwudziesto..hm…paroletnią starą pa.., to znaczy NIEZALEŻNĄ
kobietą! Nie jestem. Nie mam w tajemnej
kieszeni trutki na płeć przeciwną, lubię
zdrowy feminizm, sprzątać, nie przeszkadza mi nieopuszczona deska , wiadomo
gdzie, i jestem za związkami partnerskimi!
Ale, na boga… Chłopaku, jak już
bierzesz tę swoją dziewczynę , ( przyszłą matkę swoich dzieci, prawda?), nad
wcale nieoklepane miejsca i jak już sobie siedzicie i zajmujecie wszystkie
ławeczki, jakiekolwiek mogą istnieć, to jak już tak siedzicie, siedzicie,
siedzicie i siedzicie… to chociaż wstańcie –dla rozprostowania kości. A ja nie
będę czuła się jak na wybiegu, pod odstrzałem, z podkulonym ogonem i
wewnętrznym stresie, czy moja stylówka nie jest aby nie na miejscu, niczym
Project RUN(a)WAY. Uf.
MINY, MINY WSZĘDZIE...
MINY, MINY WSZĘDZIE...
I na co komu edukacja społeczna,
i na co komu jakieś zawracanie czterech literówek. Bo po co? Mój pies, moja
sprawa, mój biznes, moja reputacja. A
Twoja kupka też? No nie wygłupiam się, tylko pytam, czy ta mina wojenna jest
także Twoja? A ja uważam, że jest . Więc zabierz ją stąd, bo to moja droga, mój
spacer, moje płuca, mój wzrok i twój obowiązek. A ja, czuję się jak Kargul
szukający krowy na polu. A wiadomo, co się stało z krową...
,,Mój głos wewnętrzny mówi mi, czego mam nie robić, nie mówi mi, co
mam robić…"czy odwrotnie?
I taki to mój konflikt wewnętrzny. I rozdroże.
Bo jakaż inna pora roku jest piękniejsza aniżeli wiosna?
K.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz