STAROŚĆ NIE RADOŚĆ, MŁODOŚĆ NIE WIECZNOŚĆ, POGRZEB NIE
WESELE
Przez ostatnie 8 miesięcy jestem niewolnicą PKP. Mogłabym
wyliczać miliony minusów związanych ze spędzaniem długich godzin w pociągach,
ale to nie będzie tematem dzisiejszego wpisu. Chodzi o to, że w czasie tych przejazdów
człowiek znajduje sporo czasu na egzystencjalne przemyślenia. Oczywiście
mogłabym wykorzystać ten czas w trochę bardziej konstruktywny sposób np. napisać
magisterkę, czy zająć się innymi równie mało istotnym sprawami, ale po co,
skoro można wegetować patrząc przez okno na aktualnie kwitnący, śmierdzący
amoniakiem rzepak i myśleć o przemijaniu.
Kryzys ćwierćwiecza, to podobno bardzo powszechne schorzenie
i chyba mnie również dopadło. Co prawda dopiero miesiąc temu stuknęły mi 24 lata, ale
już czuje ciepły oddech 25 na karku.
Koniec studiów, poważna praca, kredyt, bezrobotny
mąż, 5 dzieci w dwupokojowym mieszkaniu, wycinanie kuponów z gazet na zakupy w
Biedronce i cała ta sielanka już niebawem. No dobra, żartuje sobie, aż tak źle
nie będzie… Chyba…
W czasie ostatnich 7 godzin spędzonych w przedziale
obmyślałam listę rzeczy, na które jestem już za stara. Cytując detektywa Rogera
z kultowego filmu Zabójcza broń- „I’M TOO OLD FOR THIS STUFF”
1. DIETA KANAPKOWA
Nie jestem fanką kucharzenia. Nie chodzi o to, że sama
czynność mnie drażni, ale jak dla mnie przygotowywanie obiadów dla jednej osoby
jest kompletną starta czasu. Z tego powodu bywa i tak (zazwyczaj), że na śniadanie,
obiad i kolacje szef kuchni poleca kanapki. A, że nie mam wymagających kubków
smakowych, to bułka, ser i pomidor jest dla mnie pierwszorzędnym daniem. W
każdym razie doszłam do wniosku, że jako dorosła, 24 letnia kobieta powinnam
zacząć dbać o „racjonalne żywienie”.
Pod spodem szlagier z Krzyśkiem !
2. MIESZKANIE W SPELUNIE
Nie mówię, że teraz już tylko czteropiętrowa willa z
widokiem na morze, a w najgorszym wypadku penthouse, ale brak grzyba na ścianie
i siniaków na plecach od wystających sprężyn w kanapie, to całkiem fajna
sprawa. Mam na swoim koncie stancję, której standardu nie można było nawet
podciągnąć pod znośny. Nic tak nie potrafi umilić poranku jak wykąpanie się, założenie
świeżo wypranych ubrań, wyjście z mieszkania i zorientowanie się, że śmierdzicie
stęchlizną. I ten przyjemnie otulający zapach, nasilający się przy każdym
podmuchu wiatru towarzyszy Ci przez cały dzień.
3. KARAOKE
Generalnie to nieważne w jakiej kategorii wiekowej jesteś,
karaoke nigdy nie jest dobrym pomysłem, ale większość z nas ma ten grzeszek na
sumieniu. Po pewnej dawce alkoholu odkrywamy w sobie niesamowite pokłady
talentu wokalnego i decydujemy się na publiczne wystąpienie. Nasi czujni „przyjaciele”
oczywiście rejestrują tę całą żenadę, a następnego dnia katują nagraniami.
Terapia szokowa jest bolesna, ale przynajmniej uświadamiamy sobie na jak
wysokim poziomie jest nasze upośledzenie muzyczne.
Zdecydowanie-
I’m too old for this stuff.
T.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz