piątek, 8 maja 2015

STAROŚĆ NIE RADOŚĆ, MŁODOŚĆ NIE WIECZNOŚĆ, POGRZEB NIE WESELE

Przez ostatnie 8 miesięcy jestem niewolnicą PKP. Mogłabym wyliczać miliony minusów związanych ze spędzaniem długich godzin w pociągach, ale to nie będzie tematem dzisiejszego wpisu. Chodzi o to, że w czasie tych przejazdów człowiek znajduje sporo czasu na egzystencjalne przemyślenia. Oczywiście mogłabym wykorzystać ten czas w trochę bardziej konstruktywny sposób np. napisać magisterkę, czy zająć się innymi równie mało istotnym sprawami, ale po co, skoro można wegetować patrząc przez okno na aktualnie kwitnący, śmierdzący amoniakiem rzepak i myśleć o przemijaniu.

Kryzys ćwierćwiecza, to podobno bardzo powszechne schorzenie i chyba mnie również dopadło. Co prawda dopiero miesiąc temu stuknęły mi 24 lata, ale już czuje ciepły oddech 25 na karku.
Koniec studiów, poważna praca, kredyt, bezrobotny mąż, 5 dzieci w dwupokojowym mieszkaniu, wycinanie kuponów z gazet na zakupy w Biedronce i cała ta sielanka już niebawem. No dobra, żartuje sobie, aż tak źle nie będzie… Chyba…

W czasie ostatnich 7 godzin spędzonych w przedziale obmyślałam listę rzeczy, na które jestem już za stara. Cytując detektywa Rogera z kultowego filmu Zabójcza broń- „I’M TOO OLD FOR THIS STUFF”




1.  DIETA KANAPKOWA

Nie jestem fanką kucharzenia. Nie chodzi o to, że sama czynność mnie drażni, ale jak dla mnie przygotowywanie obiadów dla jednej osoby jest kompletną starta czasu. Z tego powodu bywa i tak (zazwyczaj), że na śniadanie, obiad i kolacje szef kuchni poleca kanapki. A, że nie mam wymagających kubków smakowych, to bułka, ser i pomidor jest dla mnie pierwszorzędnym daniem. W każdym razie doszłam do wniosku, że jako dorosła, 24 letnia kobieta powinnam zacząć dbać o „racjonalne żywienie”.
 Pod spodem szlagier z Krzyśkiem !



2.  MIESZKANIE W SPELUNIE

Nie mówię, że teraz już tylko czteropiętrowa willa z widokiem na morze, a w najgorszym wypadku penthouse, ale brak grzyba na ścianie i siniaków na plecach od wystających sprężyn w kanapie, to całkiem fajna sprawa. Mam na swoim koncie stancję, której standardu nie można było nawet podciągnąć pod znośny. Nic tak nie potrafi umilić poranku jak wykąpanie się, założenie świeżo wypranych ubrań, wyjście z mieszkania i zorientowanie się, że śmierdzicie stęchlizną. I ten przyjemnie otulający zapach, nasilający się przy każdym podmuchu wiatru towarzyszy Ci przez cały dzień.



3.  KARAOKE

Generalnie to nieważne w jakiej kategorii wiekowej jesteś, karaoke nigdy nie jest dobrym pomysłem, ale większość z nas ma ten grzeszek na sumieniu. Po pewnej dawce alkoholu odkrywamy w sobie niesamowite pokłady talentu wokalnego i decydujemy się na publiczne wystąpienie. Nasi czujni „przyjaciele” oczywiście rejestrują tę całą żenadę, a następnego dnia katują nagraniami. Terapia szokowa jest bolesna, ale przynajmniej uświadamiamy sobie na jak wysokim poziomie jest nasze upośledzenie muzyczne.


Zdecydowanie- I’m too old for this stuff.


T.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz